Wstyd to taka dziwna emocja, że kiedy pytam na warsztatach dzieci, kiedy ją czujemy, to zanim powiedzą, to zapada cisza, niektóre z nich chowają ręce za siebie, inne zaczynają biegać wzrokiem po ścianach. Nawet my dorośli mamy problem ze wstydem. Z poczuciem winy. Zatem mam wielką potrzebę, aby o nim porozmawiać. Zaprosiłam zatem Katarzynę Zalewską, psycholog, do tego, aby podzieliła się z nami swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi wychowania i zawstydzania dzieci przez rodziców.
Czy widzisz taką korelację między zawstydzaniem, a nieśmiałością, która może pogłębiać się z czasem?
Zawstydzanie dziecka to umniejszanie jego poczuciu wartości, dawanie do zrozumienia, że to, co robi, nie jest tym, czego się od niego oczekuje. Może to prowadzić nie tylko do zaniżonej samooceny ale też nieśmiałości.
Prowadzisz konsultacje rodzinne, czy często zdarza Ci się, że rodzice zawstydzają swoje dzieci? Jak brzmią takie komunikaty.
Rodzice często nie zdają sobie sprawy, że wysyłają swoim dzieciom komunikaty zawstydzające je. Choć nierzadko padają słowa wprost, typu „masz 5 lat i posiusiałeś się?!”, „zobacz, Oliwia potrafi sama założyć buty, a Ty nie”, to w większości są to nieświadome wypowiedzi dorosłych, którzy często mają dobre intencje – wszak chcą coś dziecku uświadomić, tylko nie mają wiedzy czy narzędzi jak mogą zrobić to w sposób wzmacniający dla dziecka, a nie umniejszający je. I tak na przykład opowiadają o kłopotliwych dla malucha problemach przy nim (np. w rozmowie z nauczycielem opisują problemy z zasypianiem czy jakimś lękiem), komentują różne sytuacje przy rówieśnikach (uwaga na młodą młodzież!), czy po prostu zamiast widzieć mocne strony dziecka i próby jego działania – oceniają nieudane rezultaty: „nie umiesz nalać mleka bez rozlewania?!”.
Wiem, że (przeważająca) część rodziców chce dla swoich dzieci jak najlepiej. Skąd zatem bierze się w nas, rodzicach, takie zawstydzanie?
Tak jak mówiłam wcześniej – najczęściej rodzicom brak narzędzi, a wynika to po prostu z tego, jak ostatnie pokolenia były wychowywane. Mało mówiło się o emocjach, niewiele czasu tak naprawdę poświęcało się rozmyślaniu nad spojrzeniem na sytuację od strony dziecka, na pochyleniu się nad nim. Dziecko to nie jest mały dorosły, a słowa rodzica są dla niego niezmiernie ważne i zamieszkują w nim. „Sposób, w jaki mówisz do dziecka, staje się jego wewnętrznym głosem” – to słowa, które do mnie mocno przemawiają, i do których lubię wracać.
W jakich sytuacjach rodzice zawstydzają swoje dzieci? Co chcą tym osiągnąć?
Pierwsza odpowiedź to: w sytuacji bezradności, pośpiechu, własnej frustracji. Jest też tak, że zawstydzanie może się wiązać z dużymi oczekiwaniami narzuconymi na dziecko przez samego rodzica. Rodzic czuje, że traci kontrolę, więc przerzuca „winę” na dziecko ośmieszając czy zawstydzając je. Nie radzi sobie z udźwignięciem sytuacji, która w jego oczach jawi się jako porażka. Ponadto, dorośli mogą uważać, że przez zawstydzenie sprawią, że dziecko pomyśli “no tak, mama ma rację, mogłem nie zabierać młodszemu tej łopatki” i poczuje żal. Zamiast tego, dziecko uważa siebie za osobę złą i niezrozumianą, co prowadzić może do rozwinięcia się poczucia winy (lubiącego mocno dawać o sobie znać w dorosłości). Często wydaje się, że przez zawstydzenie dorośli nauczą dziecko empatii – a to działa wręcz odwrotnie: zawstydzanie zabija wszystko, łącznie z relacją.
Zawstydzanie nie jest w porządku. Ale jest skuteczne. Przynajmniej na pewien czas. Jeśli nie ono to, co w zamian?
Zadajmy sobie pytanie, w czym jest skuteczne zawstydzanie? Co tak naprawdę powoduje? Czy to nie jest tak – jak mówiłam wcześniej – że pozwala rodzicowi zrzucić z siebie odpowiedzialność sobie samemu narzuconą? Bo dla dziecka nie jest skuteczne w żadnym wymiarze. Nawet, jeśli Jaś następnym razem będzie nalewał to mleko 5 minut zamiast 5 sekund i faktycznie nie wyleje ani kropli, to jakie myśli i emocje będą mu towarzyszyły? Czy nie lepiej byłoby, gdyby myślał „o rety, tata będzie ze mnie dumny że samodzielnie sprzątnąłem rozlane mleko!”, niż bał się sam sięgnąć po kartonik albo nalewał z trzęsącymi się rękami? Dzieci są wrażliwe.
Dobra. Ale co w sytuacji, kiedy automatycznie powiedzieliśmy: “Spójrz! Twój brat już to robi, a ty?!”. Co robić?
Zastanowić się głośno. Roześmiać się z siebie. Zażartować. Przeprosić. A przede wszystkim porozmawiać szczerze. Jest mnóstwo opcji i każda będzie lepsza niż pozostawienie tego samemu sobie. „Hm, wiesz co, tak sobie myślę, że zrobisz to jak będziesz gotowy. Będę czekał na znak od Ciebie”. I docenić wysiłek, a nie rezultat! Zachęcać do prób i działania, zamiast chwalić produkt: “Wow, wykazałeś się dużą cierpliwością zapinając te guziki!”
Czy zdarza Ci się przyjmować dzieci na konsultacje, które mierzą się ze wstydem?
Każdy się czegoś wstydzi. Wstyd to emocja, która nie należy do tych podstawowych (jak smutek, radość, strach, złość czy wstręt oraz zdziwienie), ale do samoświadomościowych. Wstyd kiełkuje w życiu, rozwija się dokarmiany. Najczęściej jest to więc problem starszych dzieci i dorosłych (u których często przeradza się w poczucie winy, a nawet w dążenie do perfekcjonizmu czy zaburzeń depresyjnych). Chciałabym tu podjąć temat wstydu w odniesieniu do ciała i seksualności, który nie jest pierwszą myślą związaną z tą rozmową, a jednak po wgłębieniu się – niezwykle ważną. To, w jaki sposób rodzic (tu: najczęściej matka) postrzega własne ciało, wpływa na obraz swojej fizyczności wg dziecka. I nie chodzi tu tylko o negatywne komentarze do siebie, typu “ale jestem gruba, ta sukienka odkrywa moje brzydkie ramiona” czy fakt, że pierwszą czynnością po wstaniu z łóżka jest zrobienie sobie make upu, ale również o sposób komplementowania – zastanówmy się, czy nie narzucamy dziecku zbyt wiele ciągłymi zachwytami na temat jego wyglądu. Temat na kolejną rozmowę!
Jak z nimi pracujesz?
Moja praca ma dwie ścieżki. Pierwsza z nich to psychoedukacja rodziców – inspirowanie do zmiany sposobu mówienia do dziecka, podpowiadanie możliwych rozwiązań. Czasami śmieję się, że psycholog jest jak tłumacz – przenosi specyficzny język zachowań dziecka na taki zrozumiały dla rodzica. Drugą ścieżką, którą bardzo lubię, i która jest fantastycznym narzędziem profilaktyki, to zajęcia z dziećmi: szeroko pojęte rozwijanie inteligencji społeczno-emocjonalnej. Przedszkolaki uwielbiają mówić o emocjach! To takie piękne, że nie ma w nich [jeszcze] wstydu i oporu, by rozmawiać o sytuacjach trudnych, znajdować rozwiązania problemów, nazywać wprost (!) emocje i rozmyślać o tym, skąd się one biorą.
Co mogą zrobić rodzice, których dzieci przeżywają wstyd?
Być obecnymi. Otwartość, mniej mówienia a więcej słuchania i dostrzegania. To klucz do bycia uważnym rodzicem. Dziecko, które będzie zawstydzane, nie przyjdzie ze swoimi niepokojami do rodzica. Zamiast tego ukryje wstyd, a później i lęk w sobie. Chodzi o to, żeby dzieci nie musiały tłumić swoich prawdziwych uczuć, ale mogły czuć się prawdziwe. By rodzice mogli towarzyszyć im nie tylko w sytuacjach radosnych i łatwych, ale też pomagać w odczuwaniu trudniejszych emocji.
Bardzo dziękuję za wywiad!
Dziękuję za zaproponowanie tego tematu! Jest niełatwy a jednocześnie niezwykle ważny 🙂
Katarzyna Zalewska – jestem psychologiem dziecięcym. Studia ukończyłam na Uniwersytecie Gdańskim, by kilka intensywnych lat pracować z dziećmi z autyzmem i ich rodzinami. Teraz – mając własne dzieciaki: 4,5-letniego fana Kici Koci i 1,5 roczną księżniczkę – wspieram rodziców zarówno w codzienności wychowawczej, jak i w niecodziennych wyzwaniach.
k.zalewskapsycholog@gmail.com.