Funny games – jak Haneke oddał istotę manipulacji
Film reżyserowany przez Michaela Haneke jest wstrząsającym zapisem agresji dwóch młodych mężczyzn w stosunku do napotkanej rodziny. W wyniku stosowania „zabawnych sztuczek” dochodzi do eskalacji przemocy, której jako widzowie jesteśmy świadkami. Długie ujęcia sprawiają, że uczucie duszności zagęszcza się, a my chcemy przerwać oglądanie filmu, ale oglądamy dalej. Jak ma się to do rzeczywistości? Jak ten film ma się do pracy psychologa na oddziale psychiatrycznym?
Gdybym rok temu oglądała Funny games, skoncentrowała bym się na zimnie młodzieńców w białych rękawiczkach, którzy są jak węże: śliscy i wyrachowani. Zastanowiłoby mnie czy takie osoby są rzeczywiste. Czy można spotkać je na ulicy, w parku, w pracy? Czy w obliczu przemocy jedna strona może być w całości odpowiedzialna za cierpienie drugiego człowieka? Poddałabym to pod wątpliwość i skwitowałabym, że są jedynie filmowym archetypem zaprezentowanym przez Haneke`go na potrzeby pokazania anatomii przemocy. Oddałabym hołd twórcy, że zrobił to doskonale i że warto zatrzymać ten obraz w głowie, żeby zawsze reagować na najmniejsze przejawy agresji.
Z dzisiejszej perspektywy, m.in. pracy na oddziale psychiatrycznym dla młodzieży mam inne zdanie. Tacy ludzie, jak ci młodzi mężczyźni, istnieją. I niezwykle cierpią.
Zaraz, zaraz. Przecież w filmie, to oni są źródłem cierpienia rodziny, którą się zainteresowali. Oni są winni całej tej sytuacji. Ani ojciec, ani matka, ani tym bardziej paroletni syn nie zasłużyli sobie na doświadczenie takiego ogromu sadystycznej przemocy.
Nie ma, co do tego wątpliwości, że w filmie ukazana jest inicjatywność młodzieńców i totalny brak możliwości działania rodziny – ich bezsilność. Jednakże z mojego doświadczenia wynika, że taki sposób funkcjonowania wskazuje, jak wiele trudności, konfliktów i właśnie cierpienia jest w osobach zaburzonych. Bo nie mam wątpliwości, że filmowe postacie miały pewnego rodzaju zaburzenia. Ich zachowanie nie da się wytłumaczyć, usprawiedliwić, zrozumieć „po ludzku”. Nie wyobrażam sobie, że ktoś może powiedzieć: „Rozumiem ich. Zrobiłabym tak samo jak oni, są usprawiedliwieni”.
Podczas swojej praktyki na oddziale zrozumiałam, że zaniedbanie dziecka na wczesnym etapie rozwojowym może dokonać spustoszenia w kształtowaniu się rozumienia świata. Oczywiście kwestia zaburzenia jest niezwykle skomplikowana i biorą w niej udział geny, środowisko: sytuacja materialna, rodzinna, rówieśnicza. Zaburzenie jest efektem niefortunnych splotów, w konsekwencji objawiających się danym syndromem. Wracając jednak do Funny games oraz trudnej rzeczywistości osób objętych opieką psychiatryczną widzę niezwykle oddaną rzeczywistość szpitalną przez Haneke`go.
Co to dla mnie oznacza? Ojciec w pewnym momencie (w amerykańskiej wersji) wymierza policzek jednemu z chłopaków za obrazę jego rodziny oraz niechęć opuszczenia ich domu. Odpowiedzią „pokrzywdzonego” jest złamanie dorosłemu nogi kijem golfowym. Czy policzek wymierzony przez ojca był adekwatny? Raczej tak. Czy takie złamanie nogi jest adekwatne? Raczej nie. Dodatkowo chłopcy tłumaczą, że są niezwykle pokrzywdzeni przez niego, on sam zaczął i jest sam sobie winien ich reakcji.
Mam poczucie, że na oddziale często wydarzały się podobne sytuacje – oczywiście patrząc na mechanizm zachowania. Nikt nikogo nie uderzył, ani nie złamał nogi. Jednak interpretacja zdarzeń była bardzo podobna. Wszystko sprowadzało się do poczucia krzywdy i w efekcie, potrzeby odwetu, czy odegrania się na innych, za to, co im zrobiono.
Dodatkowo w filmie sposób interpretacji zachowania matki czy ojca przez chłopaków nie pozostawia tym ostatnim żadnej możliwości działania. Ani prośby, ani groźby, ani szantaż nie zmieniają zachowania młodzieńców. Podobnie miałam odczucia na oddziale, gdzie sprowadzanie sytuacji konfliktowych do faktów porządkowało wydarzenia na krótko, bo za chwilę, znowu interpretacja rzeczywistości pacjentów odbiegała od wcześniejszych ustaleń i sprowadzała się do ponownego obnażania swojego poczucia krzywdy, niesprawiedliwości jaka spotkała pacjentów i chęć znalezienia winnego.
I to jest według mnie istota psychologii owych młodzieńców – poczucie krzywdy, nieważności, brak zainteresowania, pomijanie ich przez dorosłych. Tak ukształtowany człowiek odnosi wszystkie wydarzenia do JA, ciężko mu wyjść poza swoją perspektywę, bo nikt wcześniej nie upewnił go w swojej wartości i stałości. Aby „zrekompensować” sobie swoje cierpienie, agresywnie „oddaje” brak zainteresowania poprzez niszczenie drugiej osoby. Kiedyś ktoś nimi manipulował, pokazywał słabość, teraz oni mają szansę utożsamić się ze swoim oprawcą i doświadczyć siły i sprawczości, której zawsze im brakowało.
Kiedy ojciec pyta się: „dlaczego to im robią?”, chłopcy nie potrafią odpowiedzieć, oczywiście wchodzą w kolejną „gierkę”, kolejną manipulację, de facto nie ujawniając prawdy. Ale według mnie, oni nie potrafią odpowiedzieć na to pytanie. Nie ma uzasadnienia sposób ich funkcjonowania. To jakby zapytać: „dlaczego oddychasz?”. Bo tak jesteśmy zbudowani. I tak samo psychikę tychże młodzieńców tak właśnie życie ukształtowało.
Różnica między chłopakami z Funny games a pacjentami na oddziale jest taka, że filmowe postaci nie miały specjalnego tła, które tłumaczyłoby ich zachowanie. Byli niejako wydmuszkami. Niestety dla części ludzi, takie zachowanie jest codziennością, która ma swój początek i fatalne zbiegi okoliczności, swoje wytłumaczenie. Ci ludzie mają swoją przeszłość, z którą się muszą mierzyć nie tylko oni sami, ale ich bliscy.
Film „Funny games” był inspiracją do podzielenia się moimi wrażeniami i doświadczeniami. Jeżeli chcecie zobaczyć trailer i poczytać inne opinie o nim kliknijcie tutaj.