„Czy to ja jestem nienormalna, czy świat zwariował?” – zadaję sobie to pytanie w momentach, kiedy naprawdę już nic nie wiem. To zdanie oraz dzień wszystkich mam poruszył we mnie temat o poczuciu własnej wartości. Skąd moje myśli, że jestem nienormalna? A może wszystko jest ze wszystkimi OK? Także ze mną?

Jest taka metafora, że to, co mówimy naszym dzieciom, towarzyszy im przez całe życie w formie skrzynki zawieszonej na ich szyi. Każde nasze słowo wpada do niej jak list i już tam zostaje. Robi to na mnie wrażenie tym, bardziej, że czasem mówię rzeczy, których potem żałuję.

Na przykład zorientowałam się, że przeraża mnie żarłoczność i zachłanność moich dzieci.I czasami mówię im: „Dość tego!”. Kiedy piją ogromnymi łykami, jedzą wielkimi garściami, wyrywają sobie najlepsze zabawki, bo chcą zawsze mieć tą najbardziej atrakcyjną, to coś się we mnie zaciska.

I to coś, to właśnie taki list, który dostałam od swoich rodziców i znajduje się w skrzynce na mojej szyi. Po dziś dzień dźwięczą mi w uszach słowa: „Nie oczekuj zbyt wiele”, „Kto powiedział, że życie jest sprawiedliwe?”, czy„Mądrzejszy zawsze ustępuje”. Moja dziecięca żarłoczność i zachłanność topniała. Nie oczekiwałam zbyt wiele. Nie wiązałam się na długo. Moje wcześniejsze marzenia jakby zmalały, a pasja, która je napędzała, trochę wyblakła i w końcu zgasła.

Teraz wracam do swoich marzeń. Jako dorosła kobieta. Żona. Matka. I siłą rzeczy wracam także to skrzynki, którą noszę.

Pewność

Te listy budują nasze poczucie wartości, bo słowa naszych rodziców są bardzo ważne. Bardzo długo są jedyną wykładnią. Słyszymy tylko to. I te słowa tworzą doświadczenie, że albo jesteśmy wystarczająco dobrzy i  kochani, albo musimy zasłużyć sobie na ich miłość.

Najczęściej jako rodzice chcemy, aby nasze dzieci były przebojowe i poradziły sobie w życiu. Pewność siebie – oto czego pragniemy. Zobaczmy, jak kształtuje się ona wraz z dojrzewaniem dzieci.

Podstawą pewności siebie jest poczucie bezpieczeństwa. Budujemy je od narodzin. Kiedy otaczamy nasze niemowlę opieką, reagujemy na jego potrzeby, to wzmacniamy w nim pewność i spokój. W kolejnych latach wczesnego dzieciństwa nasze pociechy nabierają zaufania do siebie. Wiedzą, kiedy są głodne. Czują, gdy marzną. Szukają pocieszenia, kiedy cierpią. I gdy podążamy za nimi, respektujemy ich potrzeby, to tak, jakbyśmy mówili im: “Jest właśnie tak, jak czujesz, nie inaczej. Z takim zasobem dziecko zaczyna coraz śmielej mówić: “Ja sam/a!”. Poprzez możliwości samodzielnego działania (jedzenie, ubieranie się) narasta w nich wiara we własne siły. Kiedy dziecko, odpowiednio zabezpieczone, idzie do rówieśników, zdobywa pewność w relacjach. Odkrywa, co sprawia mu przyjemność, a co przykrość. Poprzez podstawowe bezpieczeństwo, zaufanie do siebie i wiarę we własne siły, bezpiecznie wkracza w świat społeczny.

W jednym akapicie zmieściłam całe życie dziecka od urodzenia do okresu nastoletniego. Proste? Niekoniecznie.

Cały szwindel w tym, że  pewność siebie jest ważna, jednak mówi o kompetencjach, czyli naszych umiejętnościach. Daje nam wiarę w to, że potrafimy coś zrobić, dzięki czemu odważnie wchodzimy w nowe doświadczenia. Wyobraźmy jednak sobie, że doznaliśmy jakieś porażki. Nie udało nam się czegoś zrealizować. Czy oznacza, że jesteśmy beznadziejni, słabi i ogólnie nie wiadomo po co żyjemy? No nie. Dlatego, że jest  jeszcze coś takiego, jak poczucie własnej wartości.

Poczucie

To coś więcej niż przekonanie (myśl), to doświadczenie, że jesteśmy w porządku. Zawsze.

Jesteś….

Wiadomo, w teorii wszystko brzmi łatwo, ale codzienność opatrzona jest wieloma czynnikami, które wpływają na nasze życie. Po pierwsze, niestety cały czas gdzieś pokutuje w nas nadawanie łatek. Słyszy się „jesteś…” zamiast „zrobiłeś”. Posłuchajmy: „Wylałeś mleko” a „Jesteś gapa”. O tym samym, ale zupełnie inaczej, prawda? Zawalczmy o nasze dzieci. Jeśli mówią to babcie i dziadkowie do wnuków, sparafrazujmy ich wypowiedź, mówiąc np.: “Babcia chce powiedzieć, że trzeba posprzątać.”. Kiedy sami coś takiego palniemy, to obróćmy to w żart. Poprawmy się. Najważniejsza jest świadomość w zmianie nawyków.

Jeśli się nie podporządkujesz, to…

Ta warunkowość nas zabija. Po troszku codziennie. Jeśli się nie umaluję, zbrzydnę mu. Jeśli nie zapalę, prychną na mnie. Jeśli nie założę snickersów, nie dotrzymam im kroku. Byłoby wspaniale, gdyby każda z nas malowała się, żyła zdrowo, ubierała się, jak chce. Dla siebie. I miała pewność, że jest OK. Że jest dobra. Akceptowalna. Kochana. Jak zatem pomóc sobie i dzieciom w budowaniu ich poczucia wartości?

Robisz to specjalnie!

Często słyszę, że rodzice biorą bardzo do siebie zachowanie dzieci. Jakby było wymierzone w ich środek. Robi mi na złość, popłakał mi się, itd. Zakładanie czyichś intencji, to śliska droga. Warto zmienić nasze myślenie i pozwolić, aby przez naszą głowę przemknęło: “A może robi tak, jak umie najlepiej?”. Krzyczy i piszczy, bo cierpi. Kopie i drapie, bo szuka kontaktu. Niszczy i rozrzuca, bo w środku kipią emocje.

To samo tyczy się nas, rodziców. Ostre słowa, niedbalstwo, krzyk. Zamiast wpadać w poczucie winy, warto spojrzeć na nasze zachowanie, jak na sejsmograf naszych wewnętrznych przeżyć?

„Jeżeli (ludzie) to, co robią w danym momencie, sprawia ból i cierpienie, to oni potrzebują pomocy, a nie osądu” – trafnie podsumowała to Agnieszka Stein w rozmowie z Sylwią Włodarską podczas III konferencji on-line dla rodziców.

Bądźmy dla siebie łagodni.

 „Jestem nienormalna”

Kiedy tak myślę, to następnie prawie na pewno robię rzeczy, których finalnie żałuję. Bo krzyknę, warknę, przewrócę oczami, zignoruję.

Zatem kiedy uświadamiam sobie raniące słowa, które kieruję do siebie, to od razu rzucam się do weryfikacji mojego stanu. Czy znowu zaniedbałam swoje granice? Czy mam czas dla siebie? Czy jadłam? Jak spałam? Czy fiksuję się na jednej rzeczy? Czy mogę odpuścić?

Jesteśmy razem

Niestety brak zaufania do siebie (przewijające się w mojej głowie “jestem nienormalna”) wynika z mojego wychowania. Na szczęście słowa rodziców, które wytopiły moje marzenia, nie były jedynymi, które mi towarzyszą. Równie często mówili; „Patrz się tylko na siebie!”, „To, co robisz, jest ważne!”, “Tylko krowa nie zmienia pomysłów” czy „Nawet małpy spadają z drzewa”. To mnie wspierało, bo czułam się (i czuję się nadal!) jednostką, która jest istotna i niezależna. I wiem, że mogę popełniać błędy.

A jednak. To są ich słowa. Nie moje. Czytając te listy z naszej skrzynki, dostajemy informacje o sobie, ale… to jest perspektywa innych. Możemy je brać pod uwagę, ale nie musimy. Jeśli jest w nich zbyt wiele bólu i cierpienia, to poszukajmy ludzi, którzy inaczej na nas spojrzą. Pocieszające jest to, że zwykle robimy to instynktownie. Nastolatki wiążą się w grupy, grupki, bo szukają nowych informacji o sobie.

I w takim też kontekście zobaczymy relację z naszymi dziećmi. Jest ona naszą szansą na doświadczenie pełnej akceptacji. Miłość i potrzeba niemowlęcia jest 100% aprobatą nas samych. Bez żadnego “ale”. Moje dzieci przyjmują mnie taką, jaką jestem. Nie dyskutują z moją wagą, ubiorem, zarobkami. Nie patrzą na mnie przez pryzmat mojej wiedzy lub jej braku. I dziękuję za to doświadczenie.

Tutaj koła jakby się zazębiają. Ja daję poczucie bezpieczeństwa moim dzieciom, one dają mnie. Wierzę w ich siły, a one w moje. Jestem dla nich ostoją w relacjach, a one mi dają stabilizację.

A rozwój?

Czy można zatem odpłynąć w samozachwycie? Nie chodzi o to, aby leżeć i pachnieć. Dążenie do perfekcji i mistrzostwa jest wspaniałe. Wychodzenie poza swoje ograniczenia buduje nas. Pod jednym warunkiem. Że nie napędza nas strach przed oskarżeniem i odrzuceniem, ale nasza głęboka chęć i potrzeba.

Akceptacja mówi STOP

Zatem to, co przede wszystkim robię, aby moje dzieci czuły swoją wartość, to po prostu je kocham. Dużo, bardzo dużo rozmawiamy o emocjach, zastanawiamy się, dlaczego ktoś zachowuje się tak, a nie inaczej. Analizujemy to. Staram się oddzielić zachowanie od osób. Pokazuję, że inni też są OK. One są OK. Kiedy rozlewają mleko, obsikują łóżko, rysują po ścianach, bałaganią, kruszą, biją, drapią. One są OK. Nie wszystkie ich zachowania są OK. Ale one? Zawsze. I Ty też

Tekst: Marysia Maruszczyk

Korekta: Karolina Jóźwik

bajka edukacyjna o poczuciu własnej wartości

Kochani! Z całego serca polecam Wam bajkowe karty! Są meegaa!

Joanna Steinke - Kalembka

Edukowisko