Zaprosiłam na rozmowę Marzenę Fenert, która tworzy Kreatywne Wrota. Jeśli nie znacie jej miejsca w sieci, to koniecznie zerknijcie, bo znajdziecie tam masę inspiracji do zabaw z dzieckiem.

Muszę przyznać, że od pewnego czasu obserwuję działalność Marzeny i jestem zdumiona jej pokładami kreatywności, które ujawnia na swoim Instagramie.

I szczerze od razu myślałam, że jest logopedą.

Ale, ale… posłuchajcie, jak to się stało, że zgodziła się na udzielenie mi wywiadu i kim naprawdę jest!

A to było tak!

Zupełnie spontanicznie zaprosiłam ją do wyzwania #comniewspiera i absolutnie zachwyciłam się tym, jak Marzena na nie zareagowała. Najpierw nie widziała, co ma powiedzieć i musiała zastanowić się, jakie myśli ją wspierają i budują. I kiedy już myślałam, że zrezygnowała z udziału w wyzwaniu. Bach! Marzena nagrała instastory i puściła wyzwanie dalej! I wtedy już wiedziałam, że chcę poznać ją odrobinę bliżej.

Chwilę porozmawiałyśmy i zaproponowałam jej właśnie udzielenie mi wywiadu jako logopeda. W tamtym momencie właśnie szukałam takiej osoby. I ku mojemu zdumieniu odkryłam, że nie jest logopedą z wykształcenia, a… grafikiem!

Marzena zadała mi pytanie, czy to jest OK (!). Nie wiem, jak mogło przemknąć jej przez głowę, że to nie jest OK! Przecież nie definiuje nas tylko formalne wykształcenie! Ja np. jestem autorką książek, ale nie mam na to żadnego papierka (o zgrozo!), a jednak tworzę opowieści, które pojawiają się w mojej głowie. Nie mam wykształcenia graficznego, a ilustruję swoje książki (!).  A Marzena tworzy niesamowite pomoce edukacyjne. I już. Wiedzcie, że nie miałam ani cienia wątpliwości, że jest osobą, z którą chcę przeprowadzić wywiad!

Marzena jest mamą trójki dzieci, dwóch chłopców i córki, która mierzy się z afazją. W mojej głowie otworzyło się morze pytań, które chciałam jej zadać. Ale zdaję sobie sprawę, że jest zapracowanym człowiekiem, więc ograniczyłam się do tych, które znajdziecie poniżej.

Miłej lektury! I koniecznie odwiedźcie Kreatywne Wrota!

Maria Maruszczyk: Chciałabym Cię zapytać o Twoje osobiste doświadczenia z mierzeniem się z zaburzeniem mowy Twojej córki. To chyba jedna z najtrudniejszych rzeczy, jakie może spotkać rodzica, kiedy wie, że coś jest nie tak z dzieckiem i szuka przyczyny i pomocy. Jak długo trwało, zanim zdiagnozowaliście afazję?

Marzena Fenert: Udało nam się stosunkowo szybko. Cała diagnostyka trwała około roku. W wielu przypadkach to trwa znacznie dłużej… żyjemy w takiej rzeczywistości, w jakiej żyjemy i czasami trzeba bardzo długo czekać na wizytę u specjalisty. 

Co takiego zwróciło Twoją uwagę w zachowaniu córki, że zaczęliście szukać pomocy? Pytam dla innych mam, które być może również mierzą się z podobnym wyzwaniem.

Nie szukaliśmy pomocy. Moja córka od urodzenia była pod opieką neurologa i to on wychwycił bardzo wcześnie, bo już przed drugimi urodzinami różne nieprawidłowości, jakie go zaniepokoiły. Głównie był to zbyt słaby rozwój mowy oraz nierozumienie mowy, które nie było zgodne z normami rozwojowymi.

Pamiętasz, jakie emocje towarzyszyły Ci, gdy usłyszałaś diagnozę? Jakie myśli?

Przed usłyszeniem diagnozy sporo już wiedziałam o afazji, bo przez czas diagnostyki przekopałam wiele źródeł. Załamało mnie to, ale jestem osobą, którą nie jest łatwo złamać. Był czas niedowierzania, wypierania – ale trwał bardzo krótko, bo szybko postawiłam się do pionu i zdecydowałam, że poruszę niebo i ziemię, a pomogę mojej córce, bo każdy dzień jest na wagę złota.

Wyobrażam sobie, że jako rodzice, skierowaliście intensywną uwagę na najmłodsze dziecko, które jej potrzebowało. Jak pogodziłaś terapię, pracę zawodową i opiekę nad dwójką starszych synów? 

Nie pracowałam zawodowo. Prawdę mówiąc, nie miałam żadnych problemów w pogodzeniu nowej rzeczywistości ze starą. Wiedziałam, że nie dam rady żyć jak dawniej, przeorganizowałam więc swoje życie, zmieniłam priorytety i udało się, ale do najłatwiejszych rzeczy na początku, to niestety to nie należało.

Widziałam na Twoim blogu zdanie: “A może właśnie wyszłaś od logopedy, który rzucił: Proszę ćwiczyć wzrokowe obrazy samogłosek oraz analizę i syntezę wzrokową.” Jakie masz doświadczenia z logopedami, terapeutami ręki? Co ułatwiało Ci pracę z córką, a co utrudniało jeśli chodzi o specjalistów?

Tylko pozytywne. Nie spotkałam jeszcze na naszej drodze żadnego terapeuty, który nie spełniłby moich oczekiwań. Ale może wynika to też z mojego charakteru? Jestem osobą, którą gdy ktoś wyprosi drzwiami, to wchodzę oknem. Pytam, drążę, dociekam, lubię wiedzieć. W kontaktach z terapeutami zawsze byłam szczera, otwarta na ich pomysły, chętnie współpracująca – taka postawa rodzica powoduje, że niejednokrotnie terapeuta także przestaje się spinać, że “znów przyszedł rodzic, który tylko żąda wyników, a w domu z dzieckiem nie pracuje”.

Nie wiem, czy wiesz, ale moje doświadczenie w pracy w szkole jest takie, że wiele rodziców odmawia diagnozowania dziecka. Nauczyciele, psychologowie widzą potrzebę wizyty dziecka w poradni, a jednak nie dochodzi do niej ze względu na opór rodziców. Czy widziałabyś jakiś sposób, aby ich zachęcić do tego, żeby jednak szukali wsparcia u specjalistów?

Powiem szczerze, że nie wiem. Sama znam takich rodziców i czasami niestety nie jesteśmy w stanie zmienić ich podejścia. Nie jesteśmy w stanie sprawić, by spojrzeli na swoje dziecko i zrozumieli, że gdy alarm podnosi wychowawczyni w przedszkolu, to nie jest to z jej strony złośliwe, tylko ona po pierwsze: faktycznie martwi się o nasze dziecko i po drugie i najważniejsze: jest osobą, która ma wykształcenie w tym kierunku, to ona wie, ona zna normy rozwojowe, ona jest odpowiednią osobą, która potrafi wychwycić pierwsze sygnały, że czas na kontrolę w poradni psychologiczno-pedagogicznej.

Niestety w naszym społeczeństwie nadal panuje jakiś chory mit, że nauczycielka w przedszkolu, to “przedszkolanka”, która tylko wyciera dzieciom gile z nosa, podciera pupę w ubikacji, czyta bajeczki na leżakowaniu i… pije kawę!

Zgroza!

Z niecierpliwością czekam czasów, aż każdy rodzic będzie świadomy tego, jak wiele w rozwoju jego dziecka zależy od wychowawcy w przedszkolu. Aż w końcu zrozumie, że to świetne, kompetentne osoby, z rewelacyjnym wykształceniem, które dbają o dobro ich dzieci. A prośba o wizytę w poradni PP jest jednym z przejawów tej troski.

Kreatywne Wrota są odpowiedzią na wyzwania związane z terapią córki. Rozpoczynając pracę nad blogiem, pisałaś go bardziej dla siebie, czy dla innych rodziców, którzy mierzą się z terapią swoich dzieci?

Pisałam go dla siebie. To był taki mój “pamiętniczek” teg,o jakie ćwiczenia wykonuję z córką. Bardzo szybko dołączyli kolejni czytelnicy i w chwili obecnej mój blog jest już odpowiedzią na potrzeby moich czytelników.

Prowadzisz również sklep z pomocami edukacyjnymi. Jakie były jego początki? Co możemy w nim znaleźć?

W moim sklepie znajdują się różnorodne pomoce, dzięki którym rodzic może z dzieckiem podczas fajnej zabawy rozwijać kompetencje językowe swojego dziecka.

Masz już dziesiątki tysięcy ludzi, którzy z przyjemnością obserwują Twoją pracę. Ostatnio jednak widziałam Twój wpis na Instagramie “Sobota…tradycyjny wysyp hejterów.”. Czy często spotkają Cię przykre słowa od ludzi?

Niestety tak. Sprawdza się reguła: im więcej obserwujących, tym więcej hejterów. Nie są to jednak osoby, od których dostaję hejt za to, co robię i jak robię. Hejt dotyczy na przykład tego, że mam zmarszczki lub że jestem taka i owaka. To ludzie, którzy muszą być bardzo nieszczęśliwi, skoro nie potrafią ze mną wejść w merytoryczną dyskusję dotyczącą tego, co robię, jakie treści przekazuję, tylko kopią znienacka przyczepiając się do…wyglądu, ubioru, mojego wieku…wszystkiego, co nie jest związane z treściami, jakie publikuję.

Napisałaś również recenzję BajkoRamki i bajek o złości, wstydzie i poczuciu własnej wartości. Widziałam, że stworzyłaś także BusyBook, która opowiada o historii myszki i szopa, a jednocześnie prowokuje dziecko do wykonywania różnorodnych ćwiczeń. Czy zatem widzisz wpływ bajek, historii, na atrakcyjność wykonywanych ćwiczeń? Bo przecież możemy zaprosić dziecko do układania ciągów, czy układanek bez bajek, bez  opowieści. Jak to widzisz?

Bajki i opowiadania zawsze były dla mnie bardzo ważne, dlatego między innymi zrecenzowałam BajkoRamki, które uważam za genialne. Nie ukrywam, że pracuję na nich z córką co najmniej 3-4 razy w tygodniu. Bawimy się, czytamy, odgrywamy scenki – to wspaniałe narzędzie terapeutyczne i edukacyjne do nauki emocji.

materiały dydaktyczne dla nauczycieli bajkoterapia

BajkoRamka – drewniany tablet do opowiadania historii!

Zobacz, jak działa i wykorzystaj moc opowieści, aby pomóc swojemu dziecku rozumieć skomplikowaną naturę relacji.

W naszej domowej terapii dzięki nawet krótkim opowiadaniom, wymyślanym na bieżąco, byłam w stanie zachęcić 3-letnią wtedy córkę do wykonywania zadań. Opowiadałam na przykład krótką historyjkę o jeżyku Jurku (to nasza pacynka do ćwiczeń), który na przykład ma problem z posegregowaniem prania i prosi o ułożenie kolorowych skarpetek według wzoru. Zauważyłam, że używając opowieści i bajek, jestem w stanie skuteczniej prowadzić z córką terapię, gdy wcielamy się w role głównych bohaterów bajki lub pomagamy im. 

Nie mogę pominąć pytania o motywacje. Jak to się dzieje, że tryskasz energią? Widziałam Twoje filmiki na TikToku! 🙂 Ilość zabaw, jakie proponujesz dziecku, mnie onieśmiela! Skąd w Tobie tyle siły i motywacji do działania?

Nie wiem 🙂 

Nie zawsze tryskam dobrym humorem. Czasem mam gorsze dni lub jestem wściekła, wtedy… no cóż… powiem tyle – potrafię trzaskać drzwiczkami szafek w kuchni. Drzwiczkami, które mają zamontowany system cichego zamykania. 😉

Na co dzień staram się nie zwariować, nie przejmuję się głupotami typu sterta prania czy brudne gary. Pranie nie zemdleje, gary nie odpełzną, jak się nimi zajmę za 3 godziny. Ważniejsze dla mnie jest: tu i teraz.  Staram się utrzymać balans pomiędzy byciem z dzieckiem, zrobieniem czegoś tylko dla siebie, byciem z rodziną. Zamiast sprzątania zawsze wybiorę rowerową wyprawę z rodziną, a po powrocie po prostu zamówię obiad z dowozem czy pizzę i nie katuję się wyrzutami sumienia, że nie ugotowałam obiadu. Trudno i tyle. Myślę, że to luźne podejście powoduje, że mam energię na różne inne działania, bo… nie przepalam energii na drobiazgi typu brudne naczynia.

Lubię włączyć muzykę na full poskakać w kuchni przy garach czy w łazience przy praniu. Często razem z córką gram na xbox w grę Just Dance i jest naprawdę rewelacyjna taneczna zabawa. Myślę, że jak trochę poskaczę przy muzyce podczas układów tanecznych w tej grze, czy pójdę na trening crossfit, na rower z mężem lub pobiegam, podnosi mi się ilość endorfin i dobry humor jest gotowy.

I jeszcze ostatnie pytanie. O kreatywność. Ja wiem, że bardzo trudno jest odpowiedzieć na pytanie: jak to się dzieje, że ciągle coś wymyślasz? Ale może czymś się inspirujesz? Co można zrobić, aby pobudzić swoją kreatywność?

Przychodzi mi to samo, jakoś tak.. w najmniej spodziewanych momentach. Są na naszym rynku świetne książki do treningu kreatywności i myślę, że jeśli ktoś chciałby się rozwijać w tym temacie, powinien zdecydowanie po nie sięgnąć. Jakiś czas temu zaczęłam czytać jedną pozycję i naprawdę… mózg w pewnym momencie wybucha i pomysły same wskakują do głowy.

Bardzo dziękuję, że zgodziłaś się na udzielenie tego wywiadu! Do zobaczenia i usłyszenia!

To ja bardzo dziękuję za zaproszenie do wywiadu.

 

Nazywam się Marzena Fenert i jestem autorką pomocy edukacyjnych dla dzieci z opóźnionym rozwojem mowy, alalią, niedokształceniem mowy o typie afazji oraz afazji dziecięcej, a także całościowych zaburzeń rozwoju (m.in. autyzm, zespół Aspergera), niepełnosprawności intelektualnej i innych zaburzeń językowych.

Od ponad 4 lat tworzę cenione i lubiane przez dzieci, ich rodziców i terapeutów pomoce logopedyczne dla dzieci. Współpracuję z Reginą Panaś – neurologopedą, pedagogiem, terapeutą ręki.