Między nauczycielami a rodzicami od dawna narasta napięcie. Oczywiście nie wszędzie i nie z wszystkimi. Jednak po doświadczeniu ogólnopolskiego strajku, który został zawieszony bez dojścia do porozumienia, za to bardzo podzielił społeczeństwo i samych nauczycieli. Konflikt narasta. Zauważyłam, że nauczyciele i rodzice „nastawiają” się negatywnie na sobie nawzajem i jednocześnie każda z tych grup ma swoje za skórą. Czy rzeczywiście rodzice i nauczyciele mają dwa różne cele? Czy rzeczywiście stoimy po dwóch stronach barykady? Czy dziecko się jeszcze liczy?

Jestem psychologiem i od prawie 10 lat pracuję z dziećmi i młodzieżą. Ostatnie 8 lat skupiłam się na warsztatach i szkoleniach dedykowanych uczniom i uczennicom szkoły podstawowej, nauczycielom oraz rodzicom. Od 2015 roku prowadzę program profilaktyczny dla dzieci w wieku przedszkolnym. Ponadto w tym roku moja starsza córka poszła do przedszkola. Jak wiele kobiet, łączę role nauczyciela/ pracownika oświaty oraz mamy. Właśnie z tych dwóch perspektyw piszę ten tekst. Temat relacji rodzic-nauczyciel dojrzewał we mnie od dawna, ponieważ coraz mocniej odczuwam pogłębiającą się rozbieżność między tymi dwiema rolami.

To, co widzę w systemie oświaty, to mur wznoszony między rodzicem a nauczycielem. I to mur, który wznosi i jedna, i druga strona. Oczywiste jest, że na takim gruncie tracą dzieci, ponieważ brak porozumienia między dorosłymi wprowadza zamęt i napięcie w uczniach i uczennicach. Powoduje też, że często zarówno rodzice, jak i nauczyciele obarczają je odpowiedzialnością za zaistniałą sytuację.

Rodzice

Rodzicu! Kiedy mówimy lub myślimy, że nauczyciele to leniwce, „nieroby” itd., to dewaluujemy ich pracę, którą wykonują. A ich pracą jest m.in. wychowanie naszych dzieci. Czy takie nastawienie sprawia, że bardziej chce im się zajmować naszymi dziećmi? Czy to wzmaga ich kreatywność i motywację? Wydaje mi się, że niestety nastawia ich przeciwko naszym dzieciom. A czy rzeczywiście to chcemy osiągnąć?

Kto naprawdę zna nasze dziecko?

Często nauczyciele znają nasze dzieci z zupełnie innej strony, niż my, bo … spędzają z nimi naprawdę dużo czasu. Teraz niech każdy zrobi sobie szybki rachunek – ile czasu spędzamy z naszymi dziećmi tak w stu procentach (bez prania, gotowania, oglądania telewizji), a ile godzin przebywają w szkole lub przedszkolu. I podpowiem, że taki rachunek często nie działa on na naszą korzyść… Może w tym tygodniu uda się nam wygospodarować czas na zabawę z dziećmi?

Jednocześnie, kiedy przyjmiemy, że nauczyciel zna nasze dzieci i chce dla nich dobrze, to z pewnością łatwiej będzie nam przyjąć informacje o niego płynące. Czemu komentuje zachowanie naszego dziecka? Najprawdopodobniej po to, aby ułatwić sobie swoją pracę, a to oznacza, że zachowanie naszej pociechy niejako utrudnia mu realizację wytyczonych celów. Dlatego warto czasem spojrzeć na uwagi nauczyciela nie jak na krytykę, ale jak na cenną informację, nad którą warto się zastanowić.

I tutaj przechodzę do jeszcze jednej kwestii, która w mojej ocenie jest powiązana z powyższymi refleksjami. Wymaganie najwyższego poziomu zaangażowania w kwestii nauki lub wychowania od strony nauczyciela jest w porządku, ale tylko wtedy, kiedy sami wkładamy proporcjonalny wysiłek w bycie z naszymi dziećmi. Czy jestem obecny/a podczas wywiadówek? Znam przyjaciół moich dzieci? Czy wiem, jak dziecko spędza czas w szkole?

Jaki mamy wpływ na nasze dziecko?

Jesteś świadom, że zachowanie naszych dzieci jest podyktowane naszym własnym? To, jak żyje z innymi, wynika z naszych działań, słów, gestów, postaw. Dlatego powiedzenie „niedaleko pada jabłko od jabłoni” jest w mojej ocenie bardzo adekwatne. I nie tylko w mojej.

Cała literatura przedmiotu dotycząca psychologii i pedagogiki jasno stwierdza, że rodzice są kluczowymi dorosłymi w życiu każdego dziecka. Zatem mamy ogromny wpływ na swoje pociechy. Jeśli pojawiają się problemy w klasie, szkole, podwórku, to zanim ocenimy nauczyciela za nieudolność, przyjrzyjmy się, czy przypadkiem sami nie jesteśmy częściowo za nie odpowiedzialni.

Przykładowo, jeśli dziecko przekracza granice innych dzieci i nauczycieli, to bardzo możliwe, że nie zadbaliśmy o dostatecznie jasne zasady panujące w naszym domu. Dlatego też może warto w takiej sytuacji poszukać wsparcia wśród psychologów, psychoterapeutów, poczytać blogi parentingowe lub książki z tego zakresu. Ponadto mamy tak łatwy dostęp do wiedzy z zakresu wychowania i rozwoju dziecka, że warto poszukać czegoś dla siebie.

Wychowanie dziecka to długoletnia, wymagająca praca. Jeśli czujesz bezsilność, to jest to wyraźny sygnał ostrzegawczy, aby… odpocząć i zadbać o siebie! Pisząc ten tekst, nasuwają mi się skojarzenia ze wszystkimi mądrymi przysłowiami, więc niech będzie: „Z pustego i Salomon nie naleje”. I podpowiem: wszystkie badania jasno mówią, że patrzenie w ekran telefonu nie uspokaja i wycisza, ale POBUDZA. Zatem przewijanie setek tysięcy wiadomości nie liczy się, jako nasz własny odpoczynek.

Może czas poszukać swoich sposobów na relaks?

Konkludując, nikomu bardziej nie zależy na naszych dzieciach, niż nam samym. Załóż, że nauczyciel również ma dobre intencje i spróbujcie stworzyć wspólny front. Jeśli jednak nie podoba Ci się szkoła, do której chodzi Twoje  dziecko, to tylko Ty możesz to zmienić. Nikt inny.

Nauczyciele

Nauczycielu! Jeśli przychodzą do Ciebie rodzice, którzy są ciekawi tego, co dzieje się w klasie gdy nie widzą swoich dzieci, to kiedy usadzasz ich w ławkach i dajesz stosy dokumentów do podpisania, i bez komentarza wypuszczasz ich do domu, to… niestety nie licz, że pojawiają się na kolejnym zebraniu.

Relacja to podstawa programowa!

Wywiadówki są przede wszystkim po to, aby zawiązać relacje. Może warto zaprosić rodziców do poznania siebie nawzajem, szczególnie jeśli to pierwsze spotkanie. Porozmawiania chwilę. Osobiście nie mam ambicji, aby piec ciasta na spotkania z rodzicami, choć, znam takie nauczycielki, rozmowa jest naprawdę wystarczająca.

Warto również zwrócić uwagę na szczegóły. Choćby nawet sadzanie rodziców w ławkach jak uczniów. W mojej ocenie może to stwarzać niepotrzebny dystans a dla niektórych być wręcz uwłaczające. Dlatego też może przy następnym spotkaniu warto rozsunąć ławki i ustawić krzesła w literę L lub w okręg? Oczywiście dokumentacja jest ważna, jednak o niebo ważniejsza jest relacja.

Twardy orzech do zgryzienia — oczekiwania

Rodzice mają prawo mieć swoje oczekiwania wobec naszej pracy. Wszak powierzają nam swoje dzieci. Wiadomo, że ile ludzi, tyle pomysłów i potrzeb. Dlatego też nie musimy zatem spełniać (wszystkich/żadnych) oczekiwań rodziców, bo przecież to my jesteśmy specjalistami w swojej  dziedzinie. Część ze zgłaszanych wniosków jest zupełnie nieadekwatna do naszych możliwości, jednak… jeśli przynajmniej weźmiemy pod uwagę ich potrzeby, obawy, to może będzie nam się łatwiej pracowało? Warto więc skonfrontować oczekiwania rodziców z rzeczywistością. Rodzice będą wiedzieli, na co mogą liczyć z naszej strony i nie będzie to prowadziło do rozczarowania czy oporu. A nawet jeśli pojawią się takie uczucia, to dobry moment, aby wyjaśnić naszą pracę, cele i możliwości. Dzięki temu rodzice będą mieli szansę zmodyfikować swoje podejście. W innym wypadku mogą nie szanować naszej pracy.

Jak mówimy o rodzicach?

Ostatnio kilkakrotnie na portalach społecznościowych natrafiałam na komentarze nauczycieli: „jaki rodzic, takie dziecko”, które odnosiło się do trudnego zachowania. Owszem, rodzic jest niezwykle wpływowym człowiekiem w życiu człowieka, jednak każdy z nas, bez względu na wiek, różnie zachowuje się w różnych sytuacjach. Wiemy przecież, że inaczej funkcjonujemy w pracy, w domu, w teatrze, w samotności, w grupie. Przechodząc do sedna, jeśli dane dziecko przejawia zachowania trudne podczas naszych zajęć, to warto zastanowić się, dlaczego tak się dzieje. Czemu akurat teraz, w tej sytuacji daje nam popalić, jest agresywne, impulsywne, albo wycofane i nieobecne? Czy nasze działania wzmagają, czy wyciszają takie zachowania?

Z mojego doświadczenia…

Przywołam w tym miejscu jedną sytuację z moich warsztatów. Podczas rozdawania instrumentów jeden chłopiec zaczął płakać, że chce bębenek, który dostał ktoś inny. Dodatkowo byłam zmęczona i głodna, w dodatku w grupie panował wysoki poziom hałasu, wymagający ciągłych interwencji. Powiedziałam zatem surowo, że dostał ten instrument i jeśli mu się nie podoba, może nie grać w ogóle. Dziecko zaczęło jeszcze bardziej płakać, a ja na szczęście poszłam po rozum do głowy! Powiedziałam, że przepraszam za swój ton i widzę, jak bardzo zależało mu na graniu na bębenku. Nazwałam jego uczucia. I to wystarczyło, aby poradził sobie ze swoim żalem i frustracją. Konflikt został zażegnany.

Dzieci przebywają w szkole z nami i z innymi dziećmi. Nie ze swoimi rodzicami. Wynika z tego, że mamy zatem realny wpływ na to, jak będą się zachowywać. Dlatego też możemy zadać sobie pytania: Czy pomożemy im poradzić sobie z trudnościami? Czy będziemy dokładać im więcej napięcia i stresów? W imię czego mamy stosować kary, poniżanie, onieśmielanie? Czy to buduje nasze relacje z uczniami, czy raczej je niszczy? Warto zastanowić się, czemu służą takie strategie. Czy boimy się zbytniego spoufalenia z uczniami i w konsekwencji przekraczania przez dzieci naszych granic? Jeśli tak, to może warto poszukać różnych metod lub zaktualizować te, którymi się posługujemy.

Konkludując, nikomu bardziej nie powinno zależeć na dzieciach, które mamy w klasie, bo one są z nami i jesteśmy za nie odpowiedzialni. Jeśli zatem nie podobają nam się dzieci i ich rodzice, to czas zmienić swoje podejście na takie, które nam pomoże w pracy. Bo nigdy nie mamy 100% wpływu na to, z kim pracujemy. Możemy jednak modyfikować nasze działania. Tego nie zrobi za nas nikt inny.

Dokąd zmierzamy?

Kochani dorośli! Kiedy następnym razem spojrzymy sobie w oczy, warto powiedzieć, że leży nam na sercu dobro dziecka, że chcemy dla niego jak najlepiej i to JAK NAJLEPIEJ, rozumiemy przez …

Wierzę, że kiedy wspólnie uświadomimy sobie cel, do którego dążymy wszystkim będzie żyło się odrobinę raźniej.

Autorka: Maria Maruszczyk Redakcja: Karolina Jóźwik

Nauczyciel kontra rodzic. Gdzie w tym konfilcie, jest dziecko?
obraz John Hain form Pixaby

Czytaj dalej…